A kiedy spokój spływa do oczu Kiedy na horyzoncie miasta wątły kształt Kiedy ośleją łąki W polu chwiejny mak Do snu układa się Cały świat Zasłuchany w pieśń O kołyszących się liściach Wtedy dopada mnie i łapie za kark Zaciska pięści i rzuca na piach Zamykam oczy i z całej siły wołam we świat A złośliwe echo... echo... niesie tak Bo ona ona różne ma imiona Jedni wołają ją miłość Inni zgaga pieprzona Bo ona ona imiona różne ma Jedni wołają ją szczęście Niepojęte Inni samica psa Bo ona ona różne ma imiona Jedni wołają ją miłość Inni zgaga pieprzona Bo ona ona imiona różne ma Jedni wołają ją szczęście Niepojęte Inni pani na K.