(2x) Ej czy równasz w dół? Nikt nie krzyczy przyzwyczajony do takich przygód Ej czy równasz w dół? Obchodzi nas to, na co nie mamy wpływu Wyobraź sobie życie, wolne od reklam Gdzie spisując umowę nikt nie pyta się gdzie mieszkasz Zamiast wgapionych w ekran oczu odzyskasz Trochę czasu i wzroku, święty spokój, skorzystaj Jebane nerwy, których brak nam, sam wiesz Przez marihuanę, alko, ciągły rak tani stres Jeśli w nas ma to więź z tym, że żyjemy szybciej To jak nie wierzyć tym, co widzą przemysł w modlitwie? Ty sobie przemyśl bez ciśnień ten świat bez komórek Zero minut przez miesiąc, no dwa albo dłużej Bez zadłużeń przy promocyjnych cenach Bez emocji gdy rosną naiwnym zadłużenia Wyobraź sobie życie bez kredytów i banków Załamania ludzi, które rosną przy franku Nie potrzeba doradców, zapomnij Jak i kryzysowych pierdolonych wybawców z agonii Jesteśmy zdolni i stać nas na wolność W samej ironii odnaleźć świat jak i godność Żyjemy z klątwą uzależnień na barkach Niby łatwo coś zmienić jednak siły już brak nam (2x) Ej czy równasz w dół? Nikt nie krzyczy przyzwyczajony do takich przygód Ej czy równasz w dół? Obchodzi nas to, na co nie mamy wpływu Ile warta przez biznes wyceniana rozrywka? Czy wartość jej poznasz po daniach i napiwkach Po gramach i używkach po draniach i ich dziwkach I chuj, że kamera prawdę zasłania dziś nam Rozejrzyj się po ludziach, co chciałbyś w nich zobaczyć? Jak sam bierzesz w tym udział bez walki czy bez pracy W myślach czarnych jak antracyt nic nie przeczytasz tu Taki kraj jakie wypłaty, z tlenem syf dotyka płuc Wychodzę z domu - mam się bawić czy żalić? Dwadzieścia lat to samo, bym coś spalił jak Talib "Kto Cię zabił?" - spyta mnie wkrótce Mojżesz I co wtedy zrobię? Jebany uśmiech Colgate Tu gdziekolwiek byś zawiesił wzrok Każdy chciałby zmienić ten śródmiejski tłok Daj się oprzeć o ten mur, pozwól poczuć to słońce Za te drobne co na kasie kręci oszust w Biedronce Znów zrobią sondę: "Co lubisz? Co jesz? Wybierasz wieczór w domu czy wolisz kluby, seks?" Ile mieć chcesz uzależnień na barkach? Niby łatwo coś zmienić, jednak siły już brak nam (4x) Ej czy równasz w dół? Nikt nie krzyczy przyzwyczajony do takich przygód Ej czy równasz w dół? Obchodzi nas to, na co nie mamy wpływu Czy nie tak jest z tym rapem Nie każdy liczy na efekty przez pracę Gdy większość zamieniła jakość treści na papier Oszczercom ubliżasz mając ten syf na japie To nasze miejsce na ziemi Mamy myśleć na kredyt Żeby istnieć w przestrzeni Nieżyt zyskiem utlenić Zmienić system niewiedzy Szerzy dziś się tu przemysł Co Ci wytknie problemy Nie mam serca na dłoni Mówiąc obrazowo - nie dam mięsa łakomym Czy biliby po nerkach, ból z gniewem by nas nękał Nie bujam się na ego w swoich wersach z pokory Na zdrowie ono nam potrzebne NFZ zabija tu ponoć nas codziennie Kusi nas szeptem ZUS, KRUS czy PIT A jeśli masz za dużo to zostanie Ci nic Czy to raj czy też piekło? Czy jednocześnie start jest ucieczką? Kusi plik energią pozwól poczuć mi żar ten Spokój dla ludzi to kręgosłup ich szans (2x) Ludzie nie wiedzą kim są Ich życie to praca, dom Tak tydzień w tydzień co rok Non stop (non stop, non stop...) Dlaczego brak nam umiaru? Wiem, łatwo wydać ale brat weź to zarób Za milion dolarów, euro czy funtów Nawet wbrew sobie każdy gotowy do buntu Nie płacz po mnie proszę I tak jesteśmy z dala od sceny i ocen Żyjemy w epoce gdzie bliski nam koniec A prawda jest taka - co ma wisieć nie utonie Czy widzisz nas tu? Tu wolę dom, spokój, rodzinę od blasku To jest świat mój 24 na dobę Tu hi-hat wbija mi sekundy ziomek Czemu nie masz gdzie iść Nie stój tak bracie bo Ci dadzą w pysk Nie tylko zysk i sława sprawia ulgę Dla mnie jedno i drugie uchodzi za kurwę Dla wszystkich z pośredniaka Dla tych, których życie się wali jak Manhattan Zamiast płakać zobacz ile tego w nas Talentu i szczęścia my mamy siłę brat (4x) Ludzie nie wiedzą kim są Ich życie to praca, dom Tak tydzień w tydzień co rok Non stop (non stop, non stop...)