Kiedy moc piorunow tnie niebiosa w cieple letnie dni Zwracam swe oczy ku Bogom Wspanialej i poteznej naturze Dzlekujac za dar, ukryty w blyskow potedze Zimna noc zalegla nad prastarym borem Ulewne deszcze wypelniaja drogi mej wsi Ukrytej gdzies w glebi pomorskich lasow Jak strugi, deszcz oczyszcza nasza rzeczywistosc Mamy rok dziewiecsetny Lasy Pomorza Wiem, ze urodzilem wlasnie tam Zeby czynic mych ojcow kulture piekniejsza Wiem, ze oddalem im swoje serce Bolem i trwoga przepelnione W srebrnych pasmach ksiezycowego swiatla Woje moi przeszywaja debowe knieje Podazamy ku rozstajom drog By w krwawej walce zlozyc swa ofiare Kolejne grzmoty burza w zorzy wieczornej Upewniaja nas w swej sile To ojcowie towarzysza nam od samego poczatku Raz pozdrowienia, raz gniewy z sinego nieba nam slac Lasy Pomorza Dobrze, ze bory zwierza sa pelne Pozwala to utrzymac ma druzyne na nogach, i topory, i tarcze, i miecze ich ciezkie A futrzane obuwie nasiakniete krwawoczerwonym blotem Mijamy mile kolejne, by zdazyc do lasow Pod skrzydlami nocy sie schowac, jeszcze jeden blysk w ciemnosci Jak ojcowskie "dobranoc" uklada nas do snu... jak wilki Lasy Pormorza