Zadzwonił Julo, że znów jest w Honolulu Że tam też halny, lecz nie sosny, a palmy Nie krzesany, a blues. Że Waikiki to jest Sopot mniej dziki Że znowu jesień, więc po świecie go niesie Imperatyw i mus. Tak jak w Żurawiach, gdy jest jesień Wprost do drogi serce rwie się Na bezdroża niesie Znaczy mus, męski blues. Dwugarbnym wielbłądem gnać na Londyn Tak to jest męski blues, Przez Nil do São Paulo płynąć kraulem Bo to jesień i mus, Przez Śląsk do Canberry mknąć rowerem Tak to jest męski blues, Lub nawet piechotą co sobotę Na Wąchock lub Płock. Kolega Zbyszek gdzieś w Nepalu, jak słyszę Na górskim szczycie kontakt złapać chce z życiem Pisze, że poczuł mus. Pisze, że nuda, i że Yeti to cudak. Góry jak góry, a szerpowie to ciury. Najważniejszy zaś blues. Mus znaczy męski blues. Tak jak w Żurawiach, gdy jest jesień Wprost do drogi serce rwie się Na bezdroża niesie Znaczy mus, męski blues. Dwugarbnym wielbłądem gnać na Londyn Tak to jest męski blues, Przez Nil do São Paulo płynąć kraulem Bo to jesień i mus, Przez Śląsk do Canberry mknąć rowerem Tak to jest męski blues, Lub nawet piechotą co sobotę Na Wąchock lub Płock.